Prank advertising

Wczoraj sieć opanował film, w którym w dziecięcym wózku czai się potwór. Na pewno go widzieliście. To reklama wchodzącego do kin filmu Devil’s Due (Diabelskie nasienie). Czy może być lepsza forma promocji?

Ale od początku. Na ulicy stoi samotny wózek, z którego dochodzi płacz dziecka. Każdy normalny człowiek podejdzie, by sprawdzić co się dzieje. I tak robią bohaterowie filmu. Gdy się tylko zbliżą, z wózka podnosi się gwałtownie zdeformowany niemowlak, bardziej przypomina demona niż słodkie dzieciątko. Do tego krzyczy i pluje naokoło. Ludzie przerażeni odskakują, na tym kończy się pojedyncza scena.

Ten film to doskonały przykład tzw. prank advertising, czyli reklamy powstałej dzięki zrobieniu kogoś w konia, przestraszeniu i oglądaniu reakcji. Takie filmy rozchodzą się w sieci momentalnie, ich wirusowy zasięg jest ogromny. Ludzie przesyłają je sobie nawzajem i gdy kula śnieżna się rozpędzi, nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Prosty mechanizm bazujący na ciekawości, strachu i chęci zrobienia dowcipu znajomym.

A koszty takiej kreacji są relatywnie niewielkie. Właściwie trzeba mieć „tylko” dobry pomysł i porządnie go zrealizować. Techniczna instalacja, jak w przypadku Devil’s Due, plus nakręcenie i montaż filmu, to wszystko. Gdyby chcieć dotrzeć do tylu osób (w tej chwili prawie 19.5 miliona wyświetleń!) za pomocą TV, trzeba by mieć potężny budżet. A wiadomo, że podczas reklam ludzie robią sobie herbatę lub wyłączają dźwięk. Tutaj korzyść jest też taka, że film dociera do tych, którzy tego chcą, sami klikają play i oglądają, potem wysyłają znajomym, których może on zainteresować. Banał. I pełen sukces.

Ale osiągnięcie takich rezultatów wcale nie jest proste. Kreacja dobrego virala to arcytrudna sprawa. Można zrobić rewelacyjne video, które obejrzy tysiąc osób. Dlaczego? Nie wiadomo tak naprawdę. Sieć rządzi się swoimi prawami, czasem film „żre”, czasem nie i nie ma na to rady. Poniżej kilka z tych, które zdobyły popularność.

Trzeba zadać jeszcze jedno pytanie. O mimowolnych (?) aktorów, bo takich efektów nie osiągnie się z opłaconymi profesjonalistami. Szok, strach i zaskoczenie mogą mieć różne skutki. Często śmiech i ekscytację, ale co, jeśli ktoś dostanie zawału? Albo pobije biorącego udział w kręceniu filmu członka ekipy? Nie słyszałem o takich przypadkach, ale możliwe, że w końcu się coś takiego stanie. Kto będzie wtedy winny? Ciężko stwierdzić. Na pewno rozgłos będzie jeszcze większy.